Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świetne! Nauczycielka pisze, dlaczego w polskiej szkole źle się dzieje [LIST OTWARTY]

List
Szymon Starnawski
Ewa Misiejuk, nauczycielka z 30-letnim stażem, napisała list otwarty do minister edukacji Anny Zalewskiej oraz kuratora Romana Kowalczyka. Przedstawia w nim siedem grzechów głównych polskiej edukacji. I wyjaśnia, dlaczego... odchodzi z zawodu.

Szanowna Pani Minister Edukacji Anna Zalewska
Szanowny Pan Kurator Dolnośląski Roman Kowalczyk

LIST OTWARTY
Siedem grzechów głównych polskiej edukacji

1. Pycha – każdy kolejny Minister Edukacji jest pełen wiary, że jego koncepcja uzdrowi ten chory system. Niestety, na to potrzebny byłby czas, w którym opracowano by uzdrawiającą koncepcję – opartą na rzetelnych badaniach (patrz grzech 7.).

2. Chciwość - skoro nauczyciel tzw. „przedmiotowiec” ma tygodniowo w etacie tylko 18 godzin, to trzeba mu było tę liczbę zwiększyć (najlepiej o cztery godziny –pamiętam tę wypowiedź Pani Minister Katarzyny Hall w Jachrance, w lutym 2009r., która ze smutkiem, że tylko tyle ale i satysfakcją, że już - zakomunikowała obecnym tam dyrektorom szkół, że na razie w art.42.2 KN wprowadzi się dwie godziny). Nadal, tj. po nowelizacji ustawy KN z 2016r., na mocy uchwały Rady Pedagogicznej naszej Szkoły, realizuję te godziny.

Jestem nauczycielem matematyki, mimo że z trzydziestoletnim stażem, to do każdej lekcji się przygotowuję, codziennie zajmuje mi to kilka godzin. Dlaczego? – dlatego, że co chwilę mam zmiany w podstawie programowej, pozmieniane podręczniki i co najważniejsze każdego roku uczę inne dzieci - to do nich jestem moralnie zobowiązana się dostosować, pamiętając chociażby o tym, że świat się zmienia i warto przekazać im wiedzę stosując nowe technologie (żaden nauczyciel nie stoi tylko z kredą przy tablicy - ustawicznie się dokształcamy, patrz grzech 7.). Do tego sprawdzam kartkówki, prace klasowe, opracowuję inne zadania.

3. Nieczystość - to np. pomijanie niewygodnych wyników badań - kilka lat temu przeprowadzano takie, z którego wynikało, że polski nauczyciel pracuje około czterdzieści jeden i pół godziny tygodniowo.

Cóż, skoro wyszło, że przekroczył 40 godzin, to lepiej o tym nie mówić i zapomniano o tych wynikach. Dzisiaj, po dołożeniu nam kolejnych zadań (patrz grzech 5.) wyszłoby jeszcze więcej.

Ten grzech dotyczy również naszych płac - moja pensja za wrzesień br. (płacona z góry, więc tylko z wysługą lat, bez innych dodatków) wyniosła „na rękę” nieco ponad 2700 zł. Dodatki zaś, które otrzymuję to również dodatkowa praca i kolejne godziny.

Za co są dodatki? – za wychowawstwo (220zł brutto), nie zliczę nawet ile godzin zajmuje mi organizowanie ciekawych wyjść, wycieczek, warsztatów itp. oraz analiza zachowań moich wychowanków, rozmowy, maile i spotkania z uczniami, rodzicami, innymi nauczycielami, specjalistami. Do tego oczywiście wszystko musi być opisane – przecież udzielamy pomocy psychologiczno-pedagogicznej (ta zaś musi być udokumentowana, patrz grzech 5.).

Kolejny dodatek to za sprawowanie opieki nad nauczycielem realizującym staż. Miesięcznie 132 zł brutto za obserwowanie i omawianie jego i moich zajęć, analizowanie planu stażu, zaprojektowanie oceny, wspólnych działań (gazetek, konkursów, projektów, wyjść, wycieczek, warsztatów), polecanie literatury i dyskutowanie po jej lekturze, omawianie różnych przypadków: edukacyjnych, wychowawczych.

Dodatek motywacyjny - w tym semestrze Dyrektor przyznał mi 340 zł brutto (w 2014r. We Wrocławiu średnia na etat wynosiła 200zł – nie wiem, czy od tego czasu wzrosła). W zeszłym semestrze bardzo się starałam: m.in. organizowałam konkursy, Tydzień Matematyki, Bal Szóstoklasisty z własnoręcznym pieczeniem tortów i ich dekorowaniem równaniami matematycznymi - wspólnie z zaangażowanymi rodzicami, zakończenie roku szkolnego klas szóstych z Galą i autorskim przedstawieniem. Wszystko we współpracy z wychowawcami i chętnymi nauczycielami. W tym semestrze choroba, która mnie nie chce opuścić, nie daje mi się aż tak zaangażować, zatem wysokość dodatku w kolejnym semestrze się obniży. Tak, dodatki mają jeszcze to do siebie, że są lub ich nie ma, zaś polskiemu społeczeństwu przekazuje się informacje tylko sumaryczne i uśrednione.

Na kolejnych stażystów już nie liczę – w ubiegłym roku tylko jeden absolwent kierunku matematyka ze znanej mi grupy podjął pracę w szkole, reszta zdecydowała się na pracę w korporacjach (zadecydowała czysta matematyka: stażysta w szkole teraz już przez dwa lata będzie zarabiał „na rękę” 1800 zł, we wrocławskich korporacjach po trzech miesiącach netto mógł otrzymać nawet 7000 zł).

4. Zazdrość – pozazdrościliśmy reform w innych krajach i w latach 90-tych zaczęliśmy wprowadzać je u nas. Nic to, że wtedy w Niemczech nauczyciele protestowali przeciwko nieustającym reformom (co miałam okazję sama usłyszeć podczas kilku ówczesnych wizyt w niemieckich szkołach, w ramach wymiany). My musieliśmy - jak dzieci - przekonać się sami, że jedyną stałością w oświacie jest zmiana (i nieważne czy dobra).

5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu – każda zmiana w Ministerstwie skutkuje dokładaniem nam kolejnych zadań. Potem każdą z nich musimy opisać, przecież jak przyjdzie jakaś kontrola i nieistotne, czy to będzie Kuratorium, Organ Prowadzący, Państwowy Inspektor Pracy, „Sanepid” etc. wszyscy sprawdzają tylko dokumenty. Wyjątkiem są kontrole, wychodzące z przydzielonego im na czas wizyty gabinetu i przyglądające się temu prawdziwemu życiu szkoły: lekcjom, zachowaniu na przerwach, podejmowanym działaniom dodatkowym.

6. Gniew - przestrzeganie kontrolami ZUS (jedną taką kontrolę już przeszłam - w Sylwestra 2014r., nieco ponad tydzień po pogrzebie mojego męża - no cóż, taka ich rola). Teraz też jej się spodziewam, wszak od wczoraj jestem na zwolnieniu. Nic to, że od ubiegłego roku mam nieżyt gardła, paskudnie kaszlę, mówię zmienionym głosem, a czasem w ogóle nie mówię, pojawia się niedomykalność strun głosowych, a dwa skierowania do laryngologa mi przepadły, gdyż nigdzie nie chcieli mnie zarejestrować na Cito. Dopiero trzecie skierowanie poprosiłam, żeby było zwykłe i w grudniu tego roku się dostałam do otolaryngologa - teraz mam skierowanie na Cito do foniatry i w jednej przychodni przyjmą mnie 31stycznia, natomiast w drugiej, w sprawie terminu muszę się stawić osobiście (czynne do godz. 17-ej, na razie nie dotarłam, gdyż oczywiście, żeby dorobić mam drugą pracę, co prawda ćwierć etatu, ale muszę dodatkowo do niej dojechać) - za to tutaj jest nadzieja, że mnie przyjmą wcześniej, jeśli tylko mój stan zdrowotny jest na tyle zły. W międzyczasie leczę się w większości prywatnie – gdyż do mojego lekarza rodzinnego muszę się zarejestrować około trzy tygodnie wcześniej, a ja nie potrafię przewidzieć, kiedy stracę głos. Jak już jestem przy leczeniu, to od razu i ten grzech: u nas każdy zna się na nauczaniu. O różnych porach dnia, a czasem i nocy, przez wszystkie dni tygodnia nauczyciele dostają wiadomości elektroniczne od niektórych rodziców czy dziadków, w których udzielają nam rad lub wręcz oczekują zmiany ocen przedmiotowych czy z zachowania.

7. Lenistwo - brak rzetelnych analiz, brak prawdziwych rozmówz całą grupą zawodową, nieudolny system kształcenia nauczycieli (ten zawód wymaga praktycznego przygotowania; zlikwidowaliśmy już wszystko co było najlepsze - ostatnio Kolegia Nauczycielskie). Najlepiej przygotowywały Licea Pedagogiczne i SN (Studium Nauczycielskie). Z trzydziestu już przepracowanych lat, piętnaście byłam dyrektorem i podczas jednej z rekrutacji - na stanowisko nauczyciela świetlicy, gdzie w okresie kryzysu aplikowało ponad sto osób na to miejsce, od jednej absolwentki studiów licencjackich organizowanych przez prywatną uczelnię, na pytanie o jej praktykę usłyszałam, że tę miała tylko w„mięsnym”. Dzieci to najdelikatniejszy „organizm żywy” - na nim nie powinniśmy się uczyć, a niestety tak jest.

Swoją ubogą praktykę zdobyłam podczas zajęć na trzecim roku w Wyższej Szkole Pedagogicznej -w Szkole Ćwiczeń i potem na dwóch praktykach ciągłych: czterotygodniowej (na czwartym roku) i sześciotygodniowej (na piątym roku). Pamiętam, jak niemalże połowa grupy, po trzecim roku stwierdziła, że dokończą studia, ale w szkołach pracować nie będą, gdyż dopiero teraz zobaczyli jak trudny i wymagający to zawód. Minęło trzydzieści lat i w tej kwestii żadnych dobrych zmian w systemie kształcenia nie ma. Co prawda, w tym zawodzie dokształcanie jest ustawiczne (nie ma roku, abym nie uczestniczyła w co najmniej kilku formach doskonalenia), jednak ile z tych szkoleń to zmarnowany czas i pieniądze (organizatorom najczęściej chodzi chyba tylko o to ostatnie).

Najwięcej doświadczenia zdobyłam w bezpośredniej pracy z dziećmi - tymi szkolnymi (w czasie roku szkolnego, jak i podczas ferii i wakacji - kiedy organizowałam półkolonie, kosztem swojego urlopu - co przypłaciłam utratą zdrowia, dzisiaj dyrektor może skorzystać z urlopu w innym czasie, mi pozostała tylko satysfakcja, że jak widać skuteczne pismo w tej sprawie z podpisami 56 wrocławskich dyrektorów wystosowaliśmy do MEN 30.03.2012r.), również tymi najtrudniejszymi, którzy przyjeżdżali do SP 99 z całego miasta, aby realizować edukację włączającą, tymi z różnych ośrodków pomocowych z którymi współpracowałam (to tym dwóm ostatnim grupom zawdzięczam swoje największe doświadczenie - ich problemy, ich potrzeby były moją siłą napędową do poszukiwania i tworzenia systemu pomocy dla nich, i co najważniejsze uwrażliwiły mnie jako człowieka) i swoimi prywatnymi (każdy z mojej trójki to inny przypadek i niejedną porażkę w ich wychowaniu poniosłam, ale tak jak kiedyś wychowawczyni jednego z nich powiedziałam, jedyne co mi zostało to kochać go dalej).

Ten zawód wybrałam świadomie, od zawsze marzyłam by być nauczycielką (najpiękniejszy prezent z dzieciństwa to czysty, zdezaktualizowany dziennik, który podarował mi kochany,„przyszywany” wujek Staszek – wówczas dyrektor Szkoły Podstawowej w Brzegu Głogowskim).

Wiem, jak ważne jest by w życiu spotykać ludzi zaangażowanych w swoją pracę - takich nauczycieli w Polsce mieliśmy zawsze, dzisiaj też mamy. Pozwólmy im godnie zarabiać i przywróćmy im należny szacunek. Piszę im, gdyż podjęłam już decyzję o zakończeniu swojej pracy nauczycielskiej (poinformowałam już Dyrektora i Rodziców mojej wychowawczej klasy) – również zadecydowała czysta matematyka - jak wspomniałam na wstępie bez dodatków zarabiam nieco ponad 2700 zł „na rękę”, w ZUS-ie wyliczyli mi, że na świadczeniach kompensacyjnych otrzymam prawie 1700 zł i będę mogła dorobić do 2000 zł (tylko muszę pamiętać, że nie wolno mi podjąć pracy w szkole, ale za to może to być niepełny etat). To razem 3700zł, o ten 1000 zł więcej (i to netto)!

Ewa Misiejuk – nauczyciel w ZSP16 we Wrocław

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto