Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierdzę strachem! To dlatego mnie upokorzyli, pobili, omal nie zgwałcili…

MM
Kiedy kazali mu zjeść karmę dla psów, miał nadzieje, że to tylko głupia zabawa. Nie śmiał się jednak, był przerażony. Gdy podsunęli mu pod twarz zwierzęce odchody i bili pałką po plecach rozpłakał się. To wzbudziło ich szyderczy śmiech. Chciał zniknąć. W myślach błagał o to Boga. Nie udało się. Musiał przez to przejść.

– Upokorzyli mnie, sprawili, że poczułem się jak zero. Zresztą od dawna żyłem w przekonaniu, że jestem beznadziejny. Nic mi się w życiu nie udaje – mówi cichutko Patryk. Skończył 14 lat. Szczupły, szara twarz, skulony w sobie jakby chciał uciec przed wszystkimi dookoła. Typ ofiary. Nie patrzy w oczy, wstydzi się, wycofuje z każdego stanowczego słowa. Ci silniejsi doskonale ten strach wyczuwali. Dlatego nie raz dostał, był zmuszany do oddawania im swojego kieszonkowego, wyszydzany.
– Mówili, że na odległość śmierdzę strachem i że za słaby jestem, żeby się komuś poskarżyć – dodaje. I nigdy się nie skarżył. Zresztą to nie było takie łatwe. W szkole miał problemy z nauką i wolał nauczycieli obchodzić szerokim łukiem. Nie miał w sobie tyle siły by powiedzieć, że ktoś go krzywdzi.
W domu też nie było za ciekawie. Rodzice rozwiedli się kilka lat temu. Mama wyjechała za pracą za granicę. Został ojciec i ukochana babcia, którą traktuje jak matkę. Ona jednak wielu rzeczy nie rozumiała. Nie chciał jej martwić i nic nie mówił. Wiedział, że i tak ma dosyć swoich problemów. Złamał się dopiero tego feralnego dnia, którego jak mówi nie zapomni nigdy w życiu.

Łapanka po kościele
W tą zimową niedzielę wybrał się z kolegą do kościoła. Zawsze chodził na mszę rano, tak by mieć potem cały dzień dla siebie. Nie przeczuwał, że stanie się złego. Wracał do domu spokojny, w głowie miał już plany na resztę dnia. Nagle ich zobaczył. Zrobiło mu się czarno przed oczami. Zaczął się telepać ze strachu.
– Masz jakąś kasę – rzucił do niego Krzysiek. Mówili na niego Harry. Był sześć lat starszy, szczupły w okularach z ustami zaciśniętymi w grymasie wiecznego niezadowolenia. Patryk go dobrze znał, mieszkał w pobliżu i już wcześniej kilka razy musiał mu oddać jakieś drobniaki na papierosy. Krzysiek stał przed bramą swojego mieszkania z dwójką kolegów. Złapali Patryka pod ramiona i zaprowadzili do środka. Zażądali by dwaj koledzy z klasy Patryka też tam poszli. Chłopcy byli przerażeni, ale potulnie weszli do środka i stali się świadkami całego okrucieństwa, które się tam rozegrało. Nie mieli siły, by stanąć w obronie Patryka, stali więc i patrzyli.
Oprawcy zaczęli żartować, że nieudacznik, że oni nauczą go, jak być prawdziwym facetem.
Najpierw kazali mu wypić przyprawę go zup. Patryk zamoczył usta w „madze”, aż go od słoności zatrzepało, odłożył więc butelkę i powiedział cicho, że tego nie zrobi. Któryś z oprawców wpadł więc na pomysł, żeby w takim razie zjadł jedzenie z miski dla psa. Chłopak nie chciał, dostał kijem od miotły po nogach i po plecach. Bolało. Usiadł więc przy stole i zaczął wkładać do ust kawałki suchej karmy. Zrobiło mu się niedobrze, prosił by przestali. Ale oni dopiero się rozkręcali. W pewnym momencie przynieśli na szufelce psie odchody. Podsunęli chłopakowi pod twarz i zażądali by je zjadł. Patryk zaczął płakać. Błagał by dali mu spokój.
– A może cię „rozcwelimy”, co? – rzucił nagle Harry.
Wszystko działo się bardzo szybko. Patryk został rzucony na łóżko. Oprawcy zaczęli z niego ściągać spodnie. Harry rozebrał się i zaczął dotykać swoim członkiem jego twarzy. Pozostali zaśmiewając się robili zdjęcia telefonem komórkowym. Szydzili z niego przez cały czas, mówili że wszyscy zobaczą jaką jest ciotą.
W pewnym momencie Patrykowi popłynęła krew z nosa. Jej widok jakby otrzeźwił jego oprawców. Harry zszedł z niego, kazała mu się ubrać i wynosić. Chłopiec wrócił do domu. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Miał czarne myśli. Na szczęście u babci był tego dnia wujek, którego bardzo lubił. Powiedział mu co się wydarzyło. Następnego dnia przyszli z tym na policję.

Była wina jest kara
Kilka tygodni później cała trójka oprawców Krzysztof G., Mateusz K. i Łukasz G. trafili do aresztu, a prokuratura postawiła im zarzut znęcania i próby gwałtu. Do świdnickiego sądu okręgowego trafił akt oskarżenia. Podczas rozpraw oprawcy wyrażali skruchę, tłumaczyli, że to dla zabawy, że nie chcieli chłopakowi zrobić krzywdy. Sąd biorąc pod uwagę te okoliczności skazał Krzysztofa G. na dwa lata więzienia, a jego dwóch kolegów na rok i dwa miesiące pozbawienia wolności.
– Oskarżeni mieli ogromną przewagę siłową nad małoletnią ofiarą, a mimo to znęcali się nad nią, upodlili i usiłowali zgwałcić, co zasługuje na potępienie – uzasadniał wyrok Wiesław Pędziwiatr z Sądu Okręgowego w Świdnicy. – Mimo tej przewagi siłowej odstąpili jednak w końcu od dalszego znęcania i od gwałtu, choć mogli to zrobić. To znaczy, że w końcu wykazali się jakąś pozytywną oceną moralną całej sytuacji, być może to dlatego, że ruszyło ich sumienie, zrobiło im się żal ofiary.
– Nie mnie oceniać czy to wyrok surowy czy nie – komentuje orzeczenie sądu babcia Patryka. Trudno określić jej wiek. Zaniedbany wygląd, smutna szara twarz. Od kilku lat jest na emeryturze.
– Wiem jedno, żadna kara nie zrekompensuje krzywdy, jaką zrobili mojemu wnukowi. A my chcemy jak najszybciej o tym zapomnieć, nie rozmawiać już o tym, wyrzucić to z pamięci, tak będzie lepiej dla wszystkich, a przede wszystkim dla Patryka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto